Wszystko jest, jak przed rokiem:
i drzewko i lampki, prezenty…
i ten sam stół pod obłokiem
z miejscem na tobół pomięty.
Lecz gość się żaden nie zjawia,
milczą dzwonki i chóry,
Anioł nam credo odmawia
i świat jest nieco ponury.
Wigilia ciszę rozpali
siądziemy wszyscy
mniej święci
i tylko gdzieś tam z oddali
dosięgnie nas okruch pamięci…
że byłaś tu, a Cię nie ma
i jesteś, lecz jakby nie cała,
nie ten czas, nie ta scena
w prochu, wydajesz się mała.
I jak tu życie ogarnąć – bez twarzy,
masek, materii …
z opłatkiem w dłoni odważnie
wkroczyć w Narodzin scenerię?
I jak tu być? … choć z niebytem
godzić się trzeba powoli
I jak tu otrzeć pot z czoła,
kiedy się jest, jak w niewoli?
Jak żyć w klatce wspomnień, co płoną
gorąco i nazbyt boleśnie
i w wirach życia, co gaśnie
chyba jednak zbyt wcześnie?…