Zostawmy już temat Bolka i Lolka. Świat kreskówek w krainie teczek jest fascynujący, ale kiedy widzimy jak jeden kapuś wspiera drugiego może nas zbierać na chęć zwrócenia kolacji bądź śniadania. Niestety, takie sytuacje się zdarzają w tym naszym skłóconym Ubekistanie, bo przecież na tym zbudowano trzecią Najjaśniejszą. Sami ludzie honoru. Szczęśliwcy Totolotka. (dla najmłodszych – Lotto). I niechaj nam to lotto … Jak wiemy nawet Kapuś-ciński, biedak, dał się „złamać” (No, jeśli to wiemy…) Nic z tego nie wynika poza tym, że nadal wszyscy TW&Przyjaciele mają się dobrze i włos im z głowy nie spadnie. (ponoć spaść mogą aureole, ale to też nie jest takie pewne). Medialne bicie piany nic tu nie da.
Spójrzmy na świat. Krótko i na temat:
– ceny ropy powodują, że Rosja jest w coraz gorszej sytuacji finansowej
– pomimo to wydaje już któryś rok z rzędu 5 procent PKB na zbrojenia
– Rosja nie daruje strąconego przez Turcję samolotu (kto myśli inaczej nie zna ich)
– Prezydent Ukrainy zwraca uwagę na wzrastającą liczbę wojsk na wschodnich ukraińskich granicach
– trwają walki wokół Aleppo – 50 km od granic Turcji
– obydwa kraje mają mocarstwowe ambicje – Rosja i Turcja …
To tylko taki zarys. Zainteresowani szczegółami powinni rozwinąć i zgłębić każde z powyższych haseł – co z nich wynika. A wynika wiele. Kontekstów, zdarzeń, zakulisowych planów, jak choćby ogromny wzrost wydatków na siły konwencjonalne (piechota, czołgi, taka „zwyczajna armia”) tworzona przez … Arabię Saudyjską – takich eventów jest całe mnóstwo. Po co to – dla przykładu – takiej Arabii Saudyjskiej? Przecież oni śpią na kasie. Nudzą się? Nie sądzę.
Wkrótce może się okazać, że „jedynym wyjściem” z perspektywy „carskich” włodarzy jest prowokowanie. Prowokowanie osłabienia Europy, dezintegracji i wykazania jak słabe jest NATO, zaczepek, aż w końcu erupcji gromadzonych sił dla odwrócenia uwagi własnego społeczeństwa od sytuacji materialnej. Mechanizm prawie oczywisty.
Dodajmy do tego jasno sprecyzowaną doktrynę wojenną Rosji – głównym wrogiem jest sojusz północnoatlantycki. To czytelne i jasne. Czarno na białym.
Czy jesteśmy w przededniu gigantycznej katastrofy. Wiele znaków wskazuje na to, że tak.
Nie wiemy jak, nie wiemy kiedy i nie wiemy gdzie. Ale po coś te siły się zbroją, po coś gromadzą cały ten potencjał, wydając na to krocie. Na razie poligon jest w Syrii. Jak w 1936 (nie przymierzając) w Hiszpanii. Na razie Rosja jest na NATO może jeszcze zbyt słaba. Na razie … na razie … i do czasu.
Człowiek po to ma mózg, aby jednak go czasem użył. Choćby kierując się wiedzą, wyobraźnią i możliwymi scenariuszami. Tak na wszelki wypadek. Może nie aż tak jak w Szwecji. Tamtejsze media opublikowały list do szwedzkich żołnierzy od dowódcy armii, a w nim czytamy: „napięta sytuacja na świecie może spowodować, iż w ciągu najbliższych kilku lat Szwecja znajdzie się w stanie wojny”. Albo może też nie tak jak na Litwie, gdzie ministerstwo obrony już rok temu wydrukowało ulotki informacyjne mające przygotować Litwinów do wojny i rosyjskiej okupacji …
Jeśli jednak nie tak, to jak? W atmosferze kiedy media, aż do znudzenia wałkują temat Bolka i Lolka, a zostawiają rzetelną informację o wydarzeniach na świecie? To skrajna głupota.
Nie. Nie chcę być jakąś nawiedzoną wróżką, szamanem złych wieści, inspiratorem obsesji. Chcę tylko zwrócić uwagę na fakt, że żyjemy w coraz niebezpieczniejszym świecie, a … mężów stanu u nas jakby brakuje. Ludzi honoru pod dostatkiem, ale i ci ludzie co nieco wyliniali, i ten honor już jakby z innej bajki i, być może, marnujemy czas na bzdury kiedy nadciąga nawałnica.
A że nadciąga mam coraz mniej wątpliwości …
Może więc dobrze, że póki co ministrem obrony jest Pan Macierewicz, a nie jakiś wymoczek, którego mamusia zawoziła do szkoły i niosła w zębach tornister, a on potem z sukcesem przeszedł przemysł edukacyjny, wzorowo, wedle swoich zaradności rozpychania się łokciami i uśmiechania się do kamer. Może dobrze, że upadają pewne mity, zmieniają się pryncypia i narracje, a na horyzoncie zjawia się inna mentalność. Może i dobrze.
Pytanie tylko czy zdążymy. Czy uda się przestawić Polską „rację stanu” z „ciepłej wody w kranie” na sytuację „przed burzą”? Czy damy radę poruszyć umysły i wyobraźnię? Czy damy radę pokazać, że historia czegoś nas nauczyła?
Być może stanie się tak tylko wtedy, kiedy zrozumiemy, że historia się nie skończyła, ale toczy się nadal wartkim nurtem, a ostatnio nawet zbyt mocno przyśpieszyła i przechodzi z leniwego pływu we wzburzony strumień …