puste stoliki
swoją późną porą
rozniecają lotu otwartość
czy wiemy kim jesteśmy?
to mój nastrojowy czas
przypływu melancholii za
grosz
wyżebrany od życia
czy rozpoznam tę noc?
światła późnych okien
swoją zadumą giną
pod stopami
jutrzejszego dnia
wieczornej ciszy
jacy jesteśmy
pośrodku wodospadu czasu
niezłomni dla rzeczywistości
odartej ze wstydu
światła miasta
tętnią marzeniami
dają chwile
zamyślenia