Mamy kolejny krok Fundacji Arkona w upamiętnianiu Jarka Zielińskiego. Zapraszam do lektury relacji Patrycji Soleckiej. Ona wszystko wyjaśni
Patrycja Solecka – „ZIELIŃSKI PO ANGIELSKU”
5 marca br. w liryczny nastrój w Ursynotece-Muzeum przy ul. Barwnej 8, wprowadził zebranych Marcin Molski, uczeń ursynowskiego liceum im. Aleksandra Kamińskiego, popularnego „Kamyka”. Molski to stypendysta Fundacji ARKONA im. Jarosława Zielińskiego, który po maturze pragnie podjąć studia na Uniwersytecie Muzycznym, w klasie kompozycji lub dyrygentury. Ambitne to zamierzenie, któremu, w co wierzymy, Marcin sprosta.
Marcin po raz pierwszy publicznie wykonał utwory Zielińskiego w formie śpiewanej. Nie zawiódł, jak nie zawiedli nasi wypróbowani przyjaciele, czyli goście zaproszeni na promocję polsko-angielskiego tomu wierszy Jarosława Zielińskiego pt. List do mojego syna. Letter to my son. To kolejna książkowa publikacja, tym razem w języku angielskim po zbiorach wydanych w języku rumuńskim, albańskim i włoskim.
Po wysłuchaniu pieśni do słów Jarosława Zielińskiego, prowadzący promocję Mikołaj Juliusz Wachowicz, zwięźle omówił życiorys i dorobek twórczy Jarosława Zielińskiego (1971 –2012). Dodajmy, że Wachowicz jest autorem wydanej w ubiegłym roku monografii poświęconej Zielińskiemu. Monografia nosi tytuł Powiedziałem wam wszystko co wiem. Jarosław Zieliński i jego pokolenie 1971. To pogłębiona biografia młodego człowieka o niepospolitym intelekcie, wrażliwego i utalentowanego literacko, ale nie tylko. Poeta, który łączył poezję z głęboką wiedzą informatyczną to się rzadko zdarza. A jednak.
Współtwórcami książki można nazwać jej wydawcę (Jana Rodzima, prezesa Oficyny Wydawniczej ASPRA-JR), redaktora, korektorkę, autorkę zdjęć do niej czy konsultantkę, ale przede wszystkim tłumaczkę. Tłumaczka Ewa Sherman mieszkająca w Bristolu nie mogła przybyć ze względu na nawał służbowych obowiązków. Przysłała list, w którym m.in. napisała, że próba przełożenia wierszy nierymowanych, powstających w zupełnie odmiennych klimatach, wierszy hermetycznych w pewnym sensie, bo bardzo osobistych, których autorem jest młody mężczyzna – była dla niej ogromnym wyzwaniem, i dotąd nie ma pewności, czy sprostała powierzonemu jej zadaniu. Na pewno bardzo pomocny dla zrozumienia poezji zmarłego autora był dla niej esej Krystyny Koneckiej pt. Świat znaczeń Jarosława Zielińskiego. Przetłumaczyła te a nie inne wiersze, bo – mogąc wybierać – wybierała te, które najbardziej poruszyły ją emocjonalnie, a jednocześnie, być może, pozwolą czytelnikowi anglojęzycznemu poznać choćby odrobinę osobowość bardzo utalentowanego, wrażliwego, kochającego życie i wszystkie jego przejawy Poety, jakim był Jarosław Zieliński.
Publiczność nie zawiodła się na interpretacji prezentowanych wierszy zarówno przez Janusza Leśniewskiego, znanego i cenionego aktora, jak i studentkę UW Patrycję Solecką, która czytała wersje angielskie utworów Zielińskiego. Można stwierdzić, że tłumaczce udało się oddać zarówno treść, jak i kadencję zdania, jego melodykę czy też rytm. Tłumaczenie nigdy nie może być dosłowne, przede wszystkim chodzi, by poza treścią, przekazać klimat wiersza, jego emocje. Zatem warto znaleźć sposoby na popularyzację tomu List do mojego syna. Letter to my son, wszędzie tam gdzie obecny jest język angielski. Młody poeta, a więc nie klasyk np. z epoki romantyzmu, nie laureat literackiej nagrody Nobla, lecz ktoś nowy i nam współczesny czyż nie mógłby być odkryciem na obszarze angielskojęzycznym, czyż czytelnicy z tego kręgu nie byliby ciekawi, o czym myśli, co czuje i co przeżywało i przeżywa pokolenie Jarosława Zielińskiego, pokolenie 1971; to, które w przełomowym dla Polski 1989 roku miało osiemnaście lat i w wolnej ojczyźnie rozpoczęło swój dorosły żywot?
Recytatorzy rozpoczęli od tytułowego Listu do syna. Prowadzący promocję podkreślił, iż list, ta popularna przez wieki forma kontaktu z drugim człowiekiem, dziś wyraźnie przegrywa z SMS-em czy mailem. Zaprzestaliśmy pisać długie listy, nie dbamy o ich literacką formę. A szkoda. List to przecież szkoła literatury, także szansa na otwarcie się przed nami adresata czy nadawcy. Czy nie jest już najwyższy czas, by powrócić do starych i sprawdzonych wzorów epistolograficznych?
Poza Listem do syna usłyszeliśmy w języku polskim utwory Jarosława Zielińskiego: Cokolwiek, Wiatr od morza, Wieczorne morze, Śpiąca królewna, Klucz. I ich angielskie odpowiedniki.
Oto początek angielskiej wersji tytułowego Listu do syna:
You know, I am honestly good here
though it is sometimes hard to say:
it is nothing
I live in the country
where what really matters
is what I will do while sitting at night
in front of the monitor […]
Wersja polska:
Wiesz, tak naprawdę to jest mi tu dobrze
choć niełatwo czasem powiedzieć:
to nic takiego
żyję w kraju
gdzie naprawdę liczy się to
czego dokonam siedząc w nocy
przed monitorem […]
Na koniec powtórzmy raz jeszcze, że przepiękną oprawę muzyczną tego wieczoru zapewnił zebranym młody i utalentowany stypendysta Arkony, Marcin Molski. Z dorobku poety wybrał utwory: Ja, Nie kocham Cię, Miasto, Pocałunek, W blasku świateł.
Jednak, jak nam powiedział, nie zamierza na tym poprzestać. Na pewno pochyli się jeszcze nie raz nad poezją Jarosława Zielińskiego, by dzięki muzycznej do niej oprawie, w formie śpiewanej ukazywać jej nowe, nieodkryte dotąd liryczne treści.