Pożar w Paryżu. Cóż może być bardziej symbolicznego niż to wydarzenie. Refleksja ludzi myślących od razu idzie w kierunku działania celowego. To wynika z kontekstu dziejowego, z ducha czasów, ze wszystkich za i przeciw analizy tego, co aktualnie dzieje się na świecie. Wynika to też z faktu, że wiemy przecież jak antypożarowo zabezpieczone są miejsca, do których trafiają rocznie miliony turystów. Przysłowiowa mysz się nie prześlizgnie, ani nawet odrobinka dymu nie powinna zostać w tym przypadku zlekceważona. Do tego w czasach kiedy systemy przeciwpożarowe w hotelach wyłapią nawet drobinę dymu z papierosa. I tu nagle płonie zabytek klasy zerowej. Przypadek? Myślący człowiek nie wierzy w takie przypadki, ale i dowodów na nieprzypadkowość tego pożaru nie ma i pewnie nie będzie.
Inna informacja. Dlaczego spadły samoloty Boenig 737 – najpowszechniejsze i ponoć najbezpieczniejsze, statystycznie super-hiper i tak dalej. Otóż spadły one dlatego, że nowy system elektroniczny był „z opcją dla bogatych” – dopłacasz, to masz kontrolkę i wskaźnik, a a jak nie, to masz tylko system. Coś jak Egipt w Hurghadzie od 500 zł – pod namiotem (ze skorpionami) i wpław, przez Morze Śródziemne… Cynizm i hipokryzja firmy Boenig sięgnęła zenitu. I tak jest dziś świat. Przeliczony na pieniądze. Nic za darmo. Wszystko jest dokładnie obliczone. Wycyzelowane. Zmerkantylizowane. Brrrr…
Do tego ludzie skoncentrowani tylko na sobie. Na swojej wolności, na swojej samorealizacji, na swojej osobie, na własnym odbiciu… Ja, ja i tylko ja. Charakterystyka epoki. Jak nazwał poeta – mała epoka…
Czy to już koniec świata? Ależ nie. Świat ma się świetnie i płynie w nieznane. Dryfuje w obszarach technicznie doskonałych. Może będzie wielkie Bum, a może nie. Może Putin kogoś trzepnie, a może Chiny, może Trump uwojskowi Amerykę, a może nie… w każdym razie historia nabrała wyrazu, charakteru i wcale się nie skończyła. Czasy upadku doskonałego zawsze kończą się jakąś bijatyką – pytanie tylko gdzie i kiedy. A że to upadek chyba każdy widzi.
Upadek człowieka, jego godności, jego ideałów, jego celów wyższych – duszy, duchowości, wartości, ba, nawet piękna w sztuce. W kontraście mamy zidealizowany islam, który pazernie spogląda na syty świat Zachodu i chce go … nawrócić. On jest przecież na innym etapie rozwoju na osi dziejów. Mają 600 lat „poślizgu”…
Wracając do „końca świata”. Nasz świat się skończy, kiedy nas już nie będzie. To na pewno. Jednak nasz świat skończy się też na naszych oczach. Wobec przemocy, głupoty, beznadziei i techniki jesteśmy bezsilni… wobec pasji i zaangażowania innych kultur nasze wykalkulowane i wyrachowane systemy upadną jak domki z kart. Nie chcę być fatalistycznym prorokiem, ale to nadciąga nieuchronnie. Pętlę na szyję zakładamy sobie sami…
Z drugiej strony… cóż my takiego możemy zrobić? Jak powstrzymać machinę dziejów? Jak wiadomo, to nierealne… No to cieszmy się, że nadeszła wiosna… kolejna wiosna w spokoju i pokoju…