(1934-2018)
16 czerwca 2018, w sobotę o 15.40 odszedł od nas Andrzej Bartyński
– poeta z urodzenia… Kiedy umiera poeta, umiera cały świat. Jego – Andrzeja zasługi oraz fakty biograficzne z życia, odznaczenia i cały ten hałas ornamentacyjny pozostawiam kronikarzom… Dla nas – dla … dla bliskich … odszedł przyjaciel, ktoś, z kimś dzieliło się jakiś aspekt codzienności, z kim kontakt mieliśmy jak gdyby na bieżąco, pomimo dzielącej nas geograficznie odległości…
Trudno opisywać smutek. Obnażać publicznie pustkę, przekonywać Was, że coś się skończyło, zamknęło, odeszło… przecież to oczywiste…
Od razu myślimy teraz o Jego oczach, uszach i całym świecie – słowem, o Aniele Codzienności – Krystynie Bartyńskiej, zwanej wśród bliskich Krzysią … o Krzysi myślimy, dla której też skończył się cały świat…
I powiedzieć, że Krzysi „skończył się cały świat” to jakby nic nie powiedzieć. Tego się chyba nie da opisać. Pojęcie tego wymaga … tej emocjonalnej wyobraźni skażonej empatią …
A Andrzej, Homer z Wrocławia…? Mamo, ja nie płaczę …
(tutaj znajdziecie mój ostatni tekst o Andrzeju w Gazecie Kulturalnej – numer czerwcowy z roku 2018)
(to jakby tekst … pożegnalny, tak, wtedy już spodziewaliśmy się tego, co nastąpiło…)
Wierzyłem, że Andrzej pobędzie z nami trochę dłużej … ale nie udało się.
Żegnaj Andrzejku … Spotkamy się Tam, gdzie nikt już nie płacze …