Kolejna afera z teczkami w tle. Słowo afera można tu chyba ująć w cudzysłów. Znany i szanowany profesor Kieżun, człowiek z piękną kartą wojenną był uwikłany w kontakty z SB. Zapytam – no i co z tego? Widać jednak jest „coś” z tego skoro można publikę zainteresować. Choć to wszystko mętne i nudne – przeczytałem. Zarówno oskarżenia jak i tłumaczenia oskarżanego. I cóż z tego wynika? Ano nic. Kolejne bicie piany. W sumie mam odczucie jakbym zmarnował czas. Sedno problemu leży bowiem gdzie indziej. I dotyczy to zarówno Kieżuna, jak i tych wszystkich małych i dużych TW. Otóż mają oni jakąś zadziwiającą skłonność do … no właśnie – zaprzeczania, że jakakolwiek współpraca miała miejsce. Potem jak „wyskakują” fakty, zaczynają się tłumaczenia, atakowania oraz jeszcze na domiar – zajmowanie stanowisk przez zwolenników albo przeciwników tak zwanych rozliczeń z przeszłością. Robi się zamieszanie, szum medialny, awantury. A prawda jest taka, że kiedy był czas na wykonanie takich analiz, rozliczeń – na początku lat 90tych … nie było „atmosfery”. Może warto zapytać inaczej – Kto spowodował brak tej atmosfery? Dlaczego w Niemczech czy w Czechach albo na Węgrzech można było zamknąć te tematy a w Polsce nie. Może warto zapytać kto wciąż broni agentów, albo tego całego układu, który powoduję, iż takie „aferki” co chwilę „wyskakują” jak … królik z kapelusza. Kapelusz jakby dziurawy, królik ledwo dyszy, a my mamy oczekiwany fun. Genialnie. Szkoda czasu. A dlaczego szkoda? Szkoda, gdyż cała nasza Polska zbudowana jest na Jednym Wielkim Kłamstwie. Ono się rozmnaża, multiplikuje, poszerza rejony działania, a czasem modyfikuje status do półprawd, braku reformowania państwa, do prawd częściowo prawdziwych zależnie od punktu siedzenia, stanowiska, układów towarzyskich, czy też tak zwanych elit oraz satelitów… Szkoda słów. To jest właśnie kłamstwo III RP. W nim przychodzi nam żyć i dlatego młodzi wolą żyć … Tam – czyli na Zachodzie. Tam nie jest jakoś lepiej, ale … jest o wiele bardziej normalnie. Europa Zachodnia – jako taka, też zdycha mentalnie, i realnie pod względem wartości i zasad, ale nie pomnaża takich typowo polskich absurdów codzienności – bądźmy szczerzy – rodem z poprzedniej epoki, posolonej obecną – sztucznie cudowną.
Warto nad tym podumać… zanim się stąd wyjedzie. Póki co, ciężko tu żyć.
I dlatego właśnie szkoda czasu na takie tematy. W nocniku nie mamy już tylko ręki. Jesteśmy w nim już cali, tylko może jeszcze o tym nie wiemy. Przypuszczamy jednak kto nam o tym przypomni. Wiatr ze wschodu nigdy nie wiał takim mrozem …