Oto i przekonaliśmy się przedwczoraj w jakiej Polsce żyliśmy i w jakiej nadal żyjemy. Wdowa po „człowieku honoru” przyszła do IPN-u. A sam „człowiek honoru” ma /ponoć już tylko miał/ w swoim domu całkiem zgrabne „archiwum”. Archiwum, w którym, jak sam się swego czasu „chwalił” jest trochę niezłych materiałów wybuchowych, które mogą wysadzić z siodeł wiele postaci z pierwszych stron gazet czy telewizyjnych ekranów.
Te enigmatyczne pogróżki związane z polisą na gigantyczną generalską emeryturę zaczynają po śmierci „człowieka honoru” wypływać. W zasadzie wiadomo było, że tak się stanie. Teczki, dokumenty, nieznane nagrania, mówiące wiele obrazy. Pokazują jak się tworzyła nowa Polska, Polska, którą wciąż mamy za oknami, która nadal żyje nowym rytmem – tak zwaną demokracją ustaloną swego czasu w Magdalence, przy wódeczce, wśród kilku osób, które za kulisami „podzieliły się władzą”. Do kogo to jeszcze nie dociera niech sobie popatrzy, posłucha, wnioski wyciągnie. Niech skruszy w sobie zabetonowaną wizję prawa i sprawiedliwości. Obywatelskości oraz potworzonych układów z narracją dla mas.
Przyszła oto wdowa po „człowieku honoru” i oznajmiła między innymi, że to dzięki jej mężowi Bolek dostał Pokojową Nagrodę Nobla.
A Lolek? Zapomniała o Lolku. Co dostał Lolek? Nie wierzycie w istnienie Lolka? Niedobrze. Wkrótce Lolek i Bolek rozmnożą się sklonowani do ilości przekraczającej ludzkie pojęcie. I to pomimo umysłowego stanu posiadania wdowy po „człowieku honoru”. Bo stan to iście fascynujący. Stan wzburzenia. A może i inne stany, o których przez grzeczność nie wspomnę …
Pomyślmy też o innych ludziach. O człowieku z marmuru i człowieku z żelaza, o człowieku z teczki oraz … a jakże, o człowieku salonów. Oni też tam będą. Tam, w generalskiej szafie, opatuleni blichtrem czasu, który kulom się nie kłaniał. Tak wiele tajemnic. Tak wiele niewiadomych. Dziennikarze, do broni, do piór, do śledztw. Niech w końcu raz, a dobrze dowiemy się – jak to było naprawdę.
Tylko co nam po tej „prawdzie”. Za nami ćwierć wieku „wolnej Polski”. Tylko czy była ona naprawdę wolna?
Jak się dziś czują Ci, którzy wmawiali nam, że wszystko jest w porządku, że nie trzeba wyjaśniać, że „nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”…?
Pewnie czują się jak zwykle, oni przecież zawsze znajdą odpowiedni wykręt, właściwą konstrukcję słowną, aby wytłumaczyć nam, że jest cudownie. Jak przez całe minione osiem lat. Narracja doskonała – ciepła woda w kranie, jeep pod oknem i wakacje na kanarach. Kredyt w banku, najlepiej we frankach, plik kart również kredytowych i sieć galerii – niestety, handlowych.
I ta obrzydliwa wojna polsko-polska. Podgrzewana, aby „nie oddać Polski … gówniarzom”.
Przyszła wdowa po „człowieku honoru” do IPN-u i jego szef miał wczoraj „strach w oczach”. I okazało się, że ten cały obraz demokracji zmataczonej jakby trochę fałszywy. Że nie jest wcale tak fajnie, tak miło i tak przyjemnie. Że w obliczu donosów za konkretną kasę jednak kilka osób ucierpiało – jak się eufemistycznie opisuje – było jednak represjonowanych. Złamano im życie. A cóż nas obchodzi ich życie? Prawda? Czyż nie taka narracja sączyła się ćwierć wieku? Albo inna – zostawmy to, czas goi rany, zwycięzców się nie sądzi. A kiedy odchodzą, śpieszmy się ich kochać, wśród salw honorowych kompanii wojsk. Jak miło … och, jakże miło.
I co teraz będzie? Czy nadal będzie miło? Czy teczki spłoną, trafią „pod dywan”, rozproszą się we mgle? Czy przemówią?
Co by się nie stało pozwólcie nam pytać. Nawet szczątki wiedzy dają jakieś światło. Światło bez którego niełatwo o argumenty, aby tę wojnę dalej prowadzić.
Co jeszcze ukrywa szafa „człowieka honoru” i jemu podobnych – nagrodzonych przez nowy system lat 1989 – 2015 wysokimi emeryturami i dostatnim życiem. Życiem, w którym ich dzieci i wnuki, z właściwym sobie startem brylują dziś na salonach. Życiem, w którym ludzie spoza układu byli „szarą masą” wtłoczoną w system kapitalizmu na kredyt, aby nie sprawiali za wiele kłopotów. Ci ludzie podnieśli dziś głowy. Polska się obudziła.
Szkoda, że z ręką w nocniku …