Rozmyślania

25 kwietnia 2016

Czy bliżej nam do Europy, czy dalej? Uważam tak postawione pytanie za absurdalne, gdyż od ponad tysiąca lat to my tworzymy jej jądro, byt i status. Po prostu Europa to my, zatem nie za bardzo wiem dokąd nam ma być bliżej, albo dalej… Chyba, że komuś chodzi o tak zwany syty Zachód, który miał więcej szczęścia po roku 1945, ale i prócz szczęścia zmyślny ekonomiczny plan amerykański, który szybko przetworzył go w maszynkę do zarabiania kasy. Tu – prawda, do tego Zachodu nam i blisko i daleko. Jak kto woli, jakie perspektywy widzi, ocenia czy rozważa. Nie nazywajmy jednak tego Zachodu Europą, gdyż wkrótce będzie to (coraz mniej syty) kalifat. Lewackie tendencje zblazowanych eurokratów i ich fobie wyjdą nam bokiem. To będzie jedyne „wyjście”. Choć i drugie może być Brytyjczyków, aczkolwiek sądzę, iż media wraz ze swoją machiną do tego nie dopuszczą. Unia staje się tworem żałosnym, ale nie kopmy leżącego. Jakąś tam funkcję spełnia. Że mało skuteczną? No cóż. To już nie jest unia zza żelaznej kurtyny. To unia opuszczonych gaci. Skoncentrowana na płci, tęczy i homofobii zamiast na wizjach, przyszłości i sile (choćby i obronnej). Widać to już było wiele lat temu w krajach byłej Jugosławii w czasie wojny kiedy Holenderskim żołnierzom wisiało totalnie co się dzieje w Srebrenicy, kiedy i innym wisiało co się dzieje w Sarajewie i tak dalej. Kondycja moralna tych polityków nie odbiega wiele od kondycji tych żołnierzy, dla których sprawą największej wagi jest stawka żołdu. Hipokryzja przykryta medialną retoryką to nie wszystko.

I tu należy zapytać – o prawo i o demokrację? Jakie prawo i jaka demokracja? Czy prawo dla prawa – jako zasada normatywna. Czy prawo jako narzędzie dla zorganizowania sensownego społeczeństwa, które realizuje wolność jednych, nie naruszając wolności innych. To samo się tyczy demokracji. Jak to ma być demokracja. Przez lata hasło demokracji pączkowało przymiotnikami od ludowej po liberalną, a dziś mamy demokrację patologii – zarówno prawnych, jak i społecznych, jak i politycznych, że nie wspomnę o patologiach przekazu medialnego zwłaszcza pewnej prywatnej stacji i pewnej gazety, której wybiórczości już dawno dowiedziono. No, lecz ci, którzy zasysają przekaz z tamtej strony wpadają w lament nad traceniem tejże demokracji – tyle, iż nie za bardzo wiem, o którą im chodzi – czy o tę ludową, czy o tę liberalną, a może o jedną i drugą. Byle było „jak dawniej”. Niestety kochani – jak dawniej już nie będzie. Odpuśćmy sobie zatem politykę, dajmy rządowi rządzić. I nie wchodźmy w wywody, których nie da się udowodnić. A już naprawdę nie rozumiem wywodów typu – „ludzie pokroju Macierewicza”. Takie sformułowanie bardziej mi pasuje do „ludzie pokroju Tuska, Sikorskiego, albo choć Komorowskiego” … (o Wałęsie, przez grzeczność, nie wspomnę) – ludzie pokroju ludzi… A może „pokrój” Macierewicza, by tak skonfrontować z paroma dogłębnymi z nim wywiadami, z tym, co on naprawdę ma do powiedzenia, a nie z tym co „życzliwie donosi nam” … to czy owo źródło (lekko strute)…

Radzę taką konfrontację z życzliwości, gdyż może się nagle okazać, że to Macierewicz ma więcej racji niż się komuś wydaje, a tamci stoją przed dylematem osądu – bynajmniej nie moralnego, lecz faktycznie – prawnego. Ciekawe czy wtedy ktokolwiek przyzna – myliłem się, czy raczej po polsku – popadnie w klasyczną amnezję, udając, że ona czy ona tak nigdy do końca i w ogóle i tak dalej…

Dwie Polski. Dwie narracje. Dwie prawdy. I zostańmy. Każdy przy swojej, skoro nie są one takie same … może nie powtórzy się, póki co, rok 1939.

Wykorzystanie zdjęć lub tekstów bez zgody autora zabronione

Projekt i realizacja: agencja interaktywna futuresystems.pl