wiatr rozgrzeszam za wichury
siebie za zło
nie potrafię zabić sumienia
za płaską obojętność
czy tak ma być los tkany
zesłaniem na manowce
w pakiecie głośna cisza
na plecach jutro
wiatr przyjmuję na twarz
jaki mam wybór
przecież nie jestem próżnią
pośród materii
czy tak musi się wydarzać
nagłe odejścia
samotność po grzechu
smutki w rękawie
wiatr kocham za wichury
rozrzedza powietrze
pozwala widzieć dalej
wyraźniej
likwiduje
punktu skupu
opróżnianych butelek
za zło