Nie mam czasu

12 marca 2014

Najgorsze jest kulturalne znoszenie głupoty. Głupota oraz pożyteczni idioci coraz powszechniej zasiedlają nasze otoczenie. Gdzie się nie spojrzy dostrzeże się ludzi przemielonych przez medialną dżumę, zetkniemy się z kalkami poglądów, potocznymi, banalnymi i powierzchownymi ocenami świata i rzeczywistości.

Te kalki i szablony determinują z kolei ludzkie decyzje, słowa i owe niby poglądy. Nie da się nawiązać dialogu, każda konwersacja, która chce przeniknąć jakieś sedno brnie w to naśladownictwo haseł zasłyszanych czy obejrzanych. Przestaje być zabawnie. Z czego to wynika? Z braku lektury. Nawet prasy. Z braku – w konsekwencji – logicznego myślenia, przeżycia w ciszy własnych poszukiwań, dochodzenia do prawdziwie własnych, autonomicznych i samodzielnych poglądów. Tak właśnie jest, a będzie jeszcze gorzej. Stada tych troglodytów zaleją wkrótce nasz techniczny i naukowo ujęty świat. Wołanie o prawdę stanie się wołaniem na pustyni. Materialna pogoń za urządzeniem sobie bytu i świętym spokojem ukształtuje pokolenia, którym każda idea będzie obojętna. Coraz ciężej to kulturalnie znosić. Doprawdy. Powtarzam to zdanie i nie widzę możliwości wyjścia z tego obłędu. Możemy tylko o tym pisać, mówić, alarmować. Na niewiele się to zdaje, choć zarzucenie tej absurdalnej walki o sens też do niczego nas nie doprowadzi.

Przychodzi zniechęcenie, wstręt, a nawet chęć ucieczki od realności made in Poland, które staje się powoli życiem na innej planecie – choć pod jednym dachem. Ten dach przecieka, kruszy się, zapada. Rozpada. A pożyteczni idioci tego nie dostrzegają. Tępo naśladują kolejne kreacje telepoglądów i teleświata. Coś, czego nie pokazują na ekranie – nie istnieje. I to ludzi czytających, wrażliwych, mądrych bardzo boli. Internet stanowi szansę na przełamanie monopolu ekranu, aczkolwiek w warstwie informacyjnej też jest uzależniony od doniesień agencji dziennikarskich działających na zlecenie gigantycznych stacji dysponujących ogromnymi środkami. Tworzy się tygiel, konglomerat komunikacyjno-informacyjny. Komu wierzyć? Staje przed nami Poncjusz Piłat z epokowym pytaniem – a co to jest prawda? Doświadczenie nauczyło mnie, że dziś można wierzyć już tylko sobie samemu. Jeżeli się gdzieś było, czegoś dotknęło – to tak to wygląda. Zawsze przekaz medialny różnił się od tego czego samodzielnie doświadczyłem. Wniosek wydaje się być prosty. Nie każdy jednak prowadzi taki wewnętrzny system porównań. Trudno. Niektórym myślenie szkodzi. Konfrontacja doznania z połykaną infopapką nie jest taka prosta. Trzeba najpierw chłonąć świat i być go ciekawym. A dziś żyjemy w świecie, który wyprodukował sterty znieczulaczy czasu i przemijania. Siłą rzeczy uśmiercając tymi produktami czas na refleksję. Co w efekcie daje jakże często słyszane – nie mam czasu. Cóż. Czas … – jest pojęciem względnym …
Na marginesie tych moich wynurzeń – pewnie efektu ostatnich spotkań i kontaktów z bliźnimi – zachęcam do lektury bloga mojego przyjaciela Andrzeja Dębkowskiego. Jego rozmyślania z 6 marca 2014 są praktycznie zgodne z moimi doświadczeniami. Tak – w takim kraju żyjemy i tak wygląda nasz świat … a my? Możemy tylko o tym pisać …

Wykorzystanie zdjęć lub tekstów bez zgody autora zabronione

Projekt i realizacja: agencja interaktywna futuresystems.pl