Moja Europa, czy ja dla Europy?

28 marca 2014

Czy przez cztery dni, zaledwie kilku żołnierzy, może zastrzelić osiem tysięcy mężczyzn? Policzmy. Dwa tysiące dziennie, powiedzmy dwustu na godzinę (zakładając dziesięciogodzinną „dniówkę”, a nie jestem przekonany czy w tym rejonie świata, i do tego w lipcu …) … no, jednak da się zrobić. Dowozili ich autokarami. Bez rozgłosu, choć w okolicy stacjonował pokaźny oddział żołnierzy holenderskich – nazwijmy bez ogródek – byli to żołnierze ONZ – prawdziwi, dzielni i odważni współcześni Europejczycy. Wydarzyło się to wszystko bardzo niedawno. Mała bośniacka wioska, gdzie diabeł mówi dobranoc, Srebrenica, od 12 do 16 lipca 1995, zatem niecałe dwadzieścia lat temu. Dlaczego to wspominam? Dlaczego przeliczam, celowo w stylu jak Adolf Eichmann – zimno, metodycznie, logistycznie …
Otóż opublikowałem na portalu pisarze.pl tekst o Europie. Ta cała makabra wyżej opisana też działa się za naszego życia w Europie. To jedna i ta sama, czy inna Europa? Sądziłem, że mój tekst jest zdystansowany, łagodny, spokojny, wyważony. Owszem, krytyczny, lecz bardziej rozważający – do dyskusji. Kilka spraw zostało jednak nazwanych po imieniu. Otóż to. Okazuje się, że nie można. Lewa strona Sali podniosła głowę i wpadła w histerię. Lewa strona nie przyjmuje możliwość dyskusji o naszym euro uczestnictwie. Jest super i finito. Kto narzeka – szerzy defetyzm i destrukcję. Błędy i wypaczenia? Aaaa, tak, tak, są – zdarzają się, ale projekt jest genialny i lepszego nie było, nie będzie i nie ma.
Telefony do Naczelnego, skargi – co ten Walter znów się Europy czepia. No cóż, czepia się, trudno ukryć. On się zawsze czegoś „czepia” …

A ja wciąż swoje. Widzę ten kontrast. Jaskrawy rozdźwięk pomiędzy tymi wszelkimi hasłami, odezwami, całą tą olbrzymią machiną biurokracji XXI wieku zagnieżdżoną w Brukseli, a realiami naszego i innych „Europejczyków” życia. Dlaczego zatem Lewa strona Sali ich nie widzi?
Bo to się kłóci z ich mentalnością naprawiaczy świata, a w zasadzie postępowego zmieniania go w ich świat. Świat nowych zasad. Hipokryci udają pochylenie się nad mechanizmem – przestają widzieć człowieka. Choć szermują też i takimi hasłami. Są to jednak tylko hasła. Tak zwane – człowieka prawa, czy prawa człowieka – najlepiej bez człowieka.

Czego zatem nie widzą po Lewej stronie Sali? Nie widzą i nie pojmują jak skonstruowany jest taki unijny biurokrata, nie widzą, nie słyszą, nie rozumieją, że rozkazy gospodarcze już od lat wychodzą z Berlina, a takim krajom jak United Kingdom to bardzo pasuje, gdyż … a niech się te kontynentalne pajace szamoczą na kontynencie – nas to i tak mało dotyczy, bo my na wyspie i tak mamy po swojemu. Mamy własne wizje i sojusze, a jak trzeba to wam przytakniemy. My jesteśmy przecież safe … a na Kanale … mgła.

Ostatnio dużą popularność zrobiło pojęcie „pożyteczny idiota”. Trochę mnie już ono razi, nudzi, gdyż zaczyna się go powoli nazbyt nadużywać. Jak jednak nazwać ludzi odpornych na wszelkie argumenty? Mutantami? Kretynami? Inaczej myślącymi? Jak można tak, skoro oni raczej mało myślą, a już z pewnością unikają analitycznego oglądu, który prowadzi do logicznych syntez. Nie widzieć i nie słyszeć. Tak ciepło i wygodnie można głosić te własne, marksistowsko-pseudopostępowe brednie. Ciepła woda w kranie płynie? Ano płynie. To lepiej nic nie „ruszajmy” …

Rozumiem, że w manipulację trudno uwierzyć, że można kierować się naiwnością, entuzjazmem, ale są pewne granice…

Dlaczego zwrócenie uwagi (na przykład tym unijnym z klapkami na oczach wprowadzaczom) traktuje się u nas zaraz jako jakiś afront. Co to jest? Jakiś polski kompleks wobec Zachodu, serwilizm duchowy? … Zachodzę w głowę i zastanawiam się. A może tak zwana tolerancja? Oni, tam w Brukseli mogą nam narzucić wszystko co wymyślą, ale my nie możemy się krytycznie odezwać. I to – Lewa strona Sali – nazywa demokracją. Do tego liberalną. Ja z kolei nazywam to – nowym europejskim faszyzmem – Faszyzm wersja 2,0 – nowsza, ulepszona. Faszyzm bez obozów, ale z obozową pracą od świtu do późnej nocy – pracy korporacyjnej. Cyrograficznej. W zamian karnet na siłownię, klubowa koszulka, a wkrótce dodadzą – zaspokojenie seksualne „na życzenie”. Faszyzm homo-niewiadomo, ale gender jak się zdecyduje i tylko ta … mowa nienawiści. Ach jaka mowa – jak kapie ta nienawiść od nas. Od oszołomów i … no ba! … również faszystów. Jak my ich paskudnie, witalnie i dynamicznie „nienawidzimy”. Permanentnie.
Przecież to idiotyzm. Tylko oni (a kim są ONI?) w ten idiotyzm święcie wierzą. Tak mocno jak nie wierzą w nic poza tym.
Zatem jaka konkluzja?
Europa jest cool a my Wszyscy … jesteśmy faszystami.
Jest też „drugie dno”. Mam już dosyć myślenia za mnie i traktowania mnie jak imbecyla. Zapnij pasy, zapal światła, załóż kask, nie pij, nie pal, nie mów „mową nienawiści”, nie jedz tego, jedz tamto, nie wierz w zabobon, szanuj wszystkich, a najmniej księdza, zaufaj … samemu sobie. Jesteś w końcu tego wart. Język jak z reklamy farby do włosów. Cały ten stek bzdur wychodzi mi już tak bardzo bokiem, że aż się materializuje i staje obok mnie jak jakiś współczesny anioł stróż top mega hiper doskonały. Wkrótce zamontują mi obrożę, zmoniturują dokładnie wszystko, aż po zapach skarpetki. Nie uda im się jedno.
Wejść w moje myśli …………………… 🙂

Wykorzystanie zdjęć lub tekstów bez zgody autora zabronione

Projekt i realizacja: agencja interaktywna futuresystems.pl