Minęło cztery lata od katastrofy. Wiemy o wiele więcej o nas samych. Wykrystalizował się pewien podział. Polacy dzielą się na tych, którzy po prostu nie wierzą w taki przypadek, nie wierzą w możliwość zaufania w czymkolwiek Rosjanom w sensie instytucjonalnym oraz na tych, którzy w sumie mało się czymkolwiek interesują, a już tym w szczególności. Do tego można skategoryzować to też inaczej – ludzie zaangażowani i obojętni, ludzie wyciągający wnioski z historii i ludzie widzący tylko miraż przyszłości. Tych podziałów jest więcej. Czy był wybuch, czy go nie było, czy to efekt bałaganu czy zamachu – zapytam : a jakie to ma dziś znaczenie? Choć wiemy wszyscy, że ma. Kiedy patrzę na emocje obydwu stron sporu – smutno mi. Albo bowiem jedni, albo drudzy to … no właśnie, tu, mogłyby się posypać nawet dosyć mocne inwektywy. Uzasadnione, gdyż siła argumentacji obydwu stron jest tak głęboko zaangażowana, że … I najgorsze (no, a może najlepsze), że sądzę, iż prawdy nigdy się nie dowiemy.
Ja osobiście nie wierzę, że ten samolot rozbił się akurat tam i akurat w tym przypadku – tylko i wyłącznie przez błędy i sploty feralnych okoliczności. Nie wierzę też w „przypadkową” śmierć Generała Sikorskiego, choć nie popieram (w sensie historycznym) jego polityki i jego osoby. Tak już mam, po prostu nie wierzę w takie przypadki. Wierzę natomiast w wielkie wydarzenia dziejowe i analizy oparte na rozumieniu i zrozumieniu historii, wierzę w tak zwaną wielką politykę i jej głęboko ukryte kulisy, w możliwości tajnych służb i nowinki techniczne w aspekcie militarnym. Kluczem wyobraźni jest umysł otwarty. A jednocześnie logicznie myślący. Ta wiara w te wszystkie sprawy, które wyliczyłem pozwala dojść do wniosku, że polska dusza podpowiada mi – coś tu jest nie tak, jakiś dysonans, jakiś niuans niejasności … Teraz już wplatam intuicję, ale fakty plus intuicja prowadzą niekiedy do trafnych hipotez. W tej sprawie będą to tylko hipotezy. I są.
Smutne jest jednak to, że Polacy nie potrafią dziś stanąć ponad podziałami, zasiąść do merytorycznej dyskusji, wymienić poglądy, porozumieć się, dogadać. Wkoło tylko pyskówki, emocje, żar namiętnych obelg. Winne są obie strony. Jeżeli ktoś tego nie widzi to już powinien się zastanowić nad sobą. Każdego natomiast „zaangażowanego” namawiam, aby zasiadł z kartką i wypisał po trzy główne winy obydwu stron smoleńskiego sporu. Rzetelnie. Jeśli jesteś w stanie to uczynić rodaku, znaczy – możemy podjąć dialog. Jeżeli nie, to nie wróży nic dobrego. Sądzę, że oszukujesz sam siebie …