Książka w Sieci

22 czerwca 2017

Ponoć należy nadążać za nowinkami. Problem zasadniczy – czytnik e-booków. Leszek Żuliński ostatnio wspomniał, iż takowy posiadam. Otóż dostałem go od przyjaciela. Miły prezent. Ponieważ lubię próbować „jak to działa” zainteresowałem się, o co w tym wszystkim chodzi. Raczej jestem miłośnikiem i chyba zwolennikiem książki tradycyjnej posiadającej walory zmysłowe – szelest papieru, możliwość dotknięcia kartek, zapach i wrażenia obcowania z dziełem sztuki jaką zawsze jest dla mnie książka… Dodam do tego, że książka to też pewien kanon kulturowy – spędzanie czasu na lekturze, trzymaniu książki w dłoniach i „marnowaniu czasu” na … czytaniu to jakby kwintesencja bytu człowieka. Tak poznajemy świat. Świat wyobraźni, świat ducha, świat zarejestrowanych myśli, uczuć i głębi. I pewna starodawność tego aktu – człowiek i książka – też jako rzecz, przedmiot, fetysz (?)… Wróćmy do czytnika. To taki syndrom nowoczesności. Jakże przydatny na przykład w podróży, gdzie przy coraz częściej obniżanych limitach bagażu lotniczego ów czytnik zastępuje nam te kilogramy książek, które są mi niezbędne do życia. To chyba jedyne rozsądne uzasadnienie tego czytnika. Wygoda. Odziera ona nas bowiem, z drugiej strony, z tych wszystkich doznań, o których wspomniałem. Doznań miłych, boskich, ba, niezbędnych… Zatem ten czytnik jest być może pewnego rodzaju kompromisem, praktyczną sprawą w realizacji samego aktu czytania. Cóż. Z tej perspektywy dobrze, że techniczne możliwości wyszły naprzeciw coraz większej ludzkiej „mobilności”. Temat ciekawy do rozważań, choć Leszek zdecydowanie przecenia moją „nowoczesność”. Przy okazji jednak potrzeby zgromadzenia własnej biblioteki, że tak to ujmę – wirtualnej, miałem niepowtarzalną okazję zapoznania się z … „rynkiem ebooków”. I tu jest obszar do dyskusji ważnej, ogromnej i potrzebnej. Otóż to rynek bardzo dziwny. Jakby klecony naprędce przez potrzebę. Z jednej strony machina nowości, tak zwanych bestsellerów i silnych, bogatych wydawnictw, które teraz jakby od razu, na starcie oferują czytelnikowi tekst, książkę, czy jakiekolwiek wydawnictwo drukowane w różnorodnej formie. A z drugiej strony biedny poeta, czy początkujący pisarz mogący w tej formie zaistnieć. No i pośrodku tego kontrastu – tych przeciwległych biegunów istnienia odnajdują się zaledwie nieliczni autorzy (czy wydawcy) jakby uświadomieni. Zatem znaleźć można wiele, lecz bardzo niesystematycznie, powiedziałbym chaotycznie – no i finalnie przypadkowo. Brak tu reguły. Na razie.

 

Widzę tu naprawdę temat do dużej dyskusji, sam uważam, że dziś powinno się wydawać nowe książki od razu w wielu formatach – mam na myśli tradycyjny wraz z tym omawianym – elektronicznym. Obserwuję po prostu jak literatura przenosi się do Sieci. Uwielbiam spędzać czas w księgarniach, wyszukiwać, szperać, odnajdywać – tyle, że księgarń coraz mniej, pada już nawet Matras. I sam łapię się na tym, że jak muszę „zdobyć” coś niszowego od razu zatrudniam pana Googla. I za dwa, trzy dni taka „niszowa” książka leży na moim biurku. Mówisz – masz. Na enter. Tak to działa – tak zaczyna działać… Sądzę, że spokojnie mogę ocenić, że połowa moich księgarskich zakupów dokonuje się już w Sieci. To poważny sygnał. Zjawisko wręcz … nowego świata, ale i nowego bytu – książka przenosi się do Sieci. W sensie szeroko rozumianym … Tak właśnie zmienia się ten świat. A dyskusję i rozważania: czy to dobrze, czy to źle i jakie są, czy będą tego konsekwencje pozostawiam Wam. W sensie dostępności książki jako oferty to raczej bardzo dobrze, ale … jako się rzekło … pomyślcie o tym.

 

Mam tych książek w czytniku już bodaj 450… Metodą… no, mniejsza z tym. W każdym razie to miała być, moja, czy raczej nasza z Żoną – biblioteka. W myśl zasady (tu: żart) – pokaż mi swoją bibliotekę, a powiem ci kim jesteś. Na razie tak to nie działa – nie ma wielu rzeczy (książek), które powinny tam być. Zatem w przypadku e-booka wszystko przed nami. Temat jest jednak wart przemyśliwań, zapewniam. Choć jak to się skończy… a któż to wie. Ja uznaję tę formę czytania … no, jako formę. Po prostu – jeśli nie da się inaczej, można i tak. A skoro stworzono alternatywę, dlaczego z niej nie skorzystać. Barierą jest cena dobrego czytnika, ale rekompensuje to niższa cena e-booków. No i bądźmy szczerzy – użytkownicy „użyczają” sobie między sobą wiele książek. Zatem można też spojrzeć z perspektyw wydawcy, że to mało obiecujący rynek – ciężko zabezpieczyć prawa autorskie i tak dalej. Warto i o tym pomyśleć. Jak widzicie to temat rzeka…

 

Wniosek jeden. Kochajmy książki. Czytajmy. Obojętnie jak … no i nie przeceniajmy tej „nowoczesności”. Korzystajmy, lecz z umiarem. Narzędzie, to tylko narzędzie … choć książka w Sieci… temat na jutro.

Wykorzystanie zdjęć lub tekstów bez zgody autora zabronione

Projekt i realizacja: agencja interaktywna futuresystems.pl