I co teraz? Poezja dzisiaj, poezja wczoraj, poezja z rana, na obiad i na wieczór, do poduchy. Wydarzają się te wszystkie seanse cieni, festiwale, spotkania, wieczory autorskie. Poeta patrzy w okno, patrzy przez okno, patrzy w siebie i poza siebie, poeta milczy. Na salach zaledwie garstka, która trafiła tu przez pomyłkę i lekko pochrapuje. Deszcze padają, wieją wiatry, szaro, zimno, jesień. I co teraz? Jakie wzniesiemy toasty. Czym obłaskawimy istnienie? Działamy sobie a muzom za garść srebrników. Element społeczny, aktywny, czynny, mechanizm niezatarty, sprawny, naoliwiony latem, słońcem i kanikułą. Akolici sztuki i pochodnych. Artyści, spełnieni, niespełnieni, mali, wielcy, poszukiwacze pereł. I co teraz?
Nic to, nic teraz – życie, po prostu. Miejsca skurczą się do wymiaru słów, a wódka nas rozgrzeje, pocieszy, otumani i znieczuli. I zanim spuchnie atmosfera, wyjdę ku fontannie, zmoczę łeb i napiszę wiersz.
Nie wiem po co … kurtyna opadła. Urwała się i rozerwano ją na strzępy. Drogocenne sukno sprzedano do haremu współczesności. Tam rozpusta i uciecha wszelka. Czysta poezja.
Bądźmy dzielni. To jeszcze przed burzą.