Demonstracja z cienia

24 września 2019

   Chciałoby się krzyknąć – ach, jaka piękna demonstracja.

 

Otóż … brawa, ale i kilka słów polemiki należą się Pani Annie Nasiłowskiej Prezesowi Zarządu Głównego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich za list otwarty do Polskiego Radia, a konkretniej do Pana Andrzeja Rogoyskiego Prezesa Zarządu Polskiego Radia.

 

Brawa dotyczą odwagi powiedzenia tego, co wszyscy wiedzą, widzą i czują, ale nikt nie chce mówić, a cóż dopiero pisać i to w akcie protestu. Do tego pisać jako Kierujący Instytucją, ważną instytucją, jako jej szef, ale i zapewne również w imieniu własnym – jako artysty i twórcy.

 

Czegóż dotyczy polemika. Polemikę rozpocznę od stwierdzenia, że to wszystko jest tak bardzo jaskrawe, bolesne i oczywiste, a głos protestu powinien być skierowany nie do trupa, w postaci – pożal się Boże – radia polskiego, a do – i tu wyliczmy brutalnie: pseudoelit, pseudo-wyrobionych, pseudo-nowoczesnych, do Ministra Kultury (i dziedzictwa narodowego, które to dziedzictwo jakieś takie nagie), do wszelkiej maści komercyjnych mediów, które kulturę wyższą mają głęboko w … miejscu … gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę i wcale się z tym nie kryją, aż wreszcie do tych wszystkich chamów, którzy wpęłznęli na salony i syczą tradycyjnym jadem i hipokryzją pospolitą do bólu i do zniechęcenia jakiegokolwiek artysty szukającego jakiejkolwiek ponadprzeciętnej prawdy.

 

To oni niszczą nasz świat. Demontują nasze wartości. Sztukę zagłębiają w szambie rynku, a artystów traktują ja zło konieczne. Udają obytych, wykształconych, z innej gliny ulepionych. Chamstwo wyłazi z nich w tylu elementach, że nawet nie wiedzą kiedy to się dzieje i jak bardzo każdym gestem i detalem zachowań pokazują z jakich nizin społecznych się wywodzą. Charakteryzuje ich jedno – władza i możliwość dzielenia tortu. Ich pojęcie o sztuce, o literaturze, o wartościach wyższych jest zdeformowane do kalkomanii wyssanej z medialnym mlekiem półinformacji i półdebilnych, sprzedajnych dziennikarzy, którzy realizują oczekiwania lobby w zamian za gratyfikacje wszelakie, byle nie podchodzące pod auspicje korupcji czy nepotyzmu. Ależ tak, to wszystko można obejść i nadal uśmiechać się do kamer. Łykają to tylko wybitnie naiwni.

 

To jedno. Drugie, to moje stwierdzenie: Pani Prezes, ach, jaka piękna demonstracja. Organizacja, do której należę ja – Związek Literatów Polskich obchodzi z kolei za rok stulecie istnienia. Mało mnie już interesują historie stanu wojennego, od kiedy Adaś Michnik kazał nam się „odpieprzyć od generała”, a spadkobiercy (łącznie z salonami, na których i Pani brylowała) pochowali generała z pompą, honorami i kompanią honorową WP. Zatem historia dwóch organizacji pisarskich ZLP i SPP to już historia z myszką i trąci taką myszką coraz mocniej, ba, trąci w zasadzie zdechłym szczurem, które były jak się okazało jakże bardzo obecne i tu i tam.

 

Wy zatem obchodzicie 30 lecie istnienia, a my 100 lecie. Zapytam: co z waszymi członkami, którzy powinni obejść na przykład – dajmy na to 60cio lecie przynależności? Przecież do 1983 roku to był jeden i ten sam związek, a wszyscy klaskali na tych samych zjazdach (niekoniecznie statutowych). Uniknijmy zatem tej nowej hipokryzji i postawmy sprawę jasno. Wykreślacie historię. Stwierdzenie, że – 14 maja 2020 r. upływa 100 lat od założenia Związku Zawodowego Literatów Polskich z inicjatywy Stefana Żeromskiego, podczas Zjazdu Literatów Polskich w Warszawie… po prostu mało Was interesuje. Pamięć, tożsamość, własne korzenie, ba, tradycja i bolesna historia narzuconego w 1945 ustroju i wszystkich konsekwencji z nim związanych – na drzewo.

 

I dlatego wolę być szczery. Uderzyć się we własną – niewinną z waszych perspektyw pierś – i obejść stulecie swego istnienie, albo podstaw, czy podłoża istnienia. A w pierś uderzyć się za „grzechy ojców”. Któż z Was jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. Ja … droga Pani Prezes … Ojcom wybaczam, ba, Ojców szanuję i podziwiam, Was też szanuję i wierzę, że tylko zgoda może powiedzieć coś sensownego jednym głosem i tylko w zgodzie możliwy jest choćby i okruch skutecznego protestu i to nie do jakiegoś tam radia (które było nośnikiem treści, propagandy i postaw społecznych być  może w 1939, ale już nie dziś – dziś to wypełniacz przestrzeni motoryzacyjnej) tylko do ważniejszych instytucji i gremiów. Słowem protest do właściwego adresata naszych bolączek, traum i upokorzeń.

 

Serdecznie pozdrawiam Panią Prezes i życzę miłych obchodów 30 lecia Waszej Organizacji oraz wyciągam szczerze i życzliwie dłoń z zaproszeniem do poważnego podejścia świętowania stulecia literackiego związku. II RP naprawdę nie była potworem, a gębę przyprawili jej bolszewiccy władcy narodu, tego narodu… my dziś powinniśmy sobie życzyć tamtej solidności, tamtych standardów, tamtego honoru i tamtej tolerancji – pomimo wypaczeń i sporów. Sto lat trudnych losów na nas spogląda, a są tacy, którzy chcą nam to wszystko dziś odebrać. Sądzę, że jakby nie patrzeć – najmniej jest ich w polskim radiu… Są pozagniezdżani w przeróżnych instytucjach z maską hasła – kultura i dziedzictwo, z listeczkiem figowym przytkniętym tu i ówdzie. Mydlą nam oczy, (i Wam i nam), odbierają środki, dotacje, mecenat. Upokarzają nas i upodlają wymuszając poniżenie i żebractwo. O tym warto pisać, krzyczeć i mówić. To podnosić, z tym się obnosić i to podsuwać pod nosy owym decydentom. Temat rzeka.

 

Jest coraz gorzej. Agonia toczy się powoli, acz nieuchronnie. To – to co tu piszę, to jakby list otwarty do wszystkich ludzi dobrej woli, do wszystkich artystów niszczonych przez Władze, czasy i komercję, do wszystkich tych bardzo ważnych rozdzielców publicznego wsparcia – będziecie się w piekle smażyć, jeśli to piekło istnieje, a jeśli nie istnieje wasze działania historia oceni jako … wybitne barbarzyństwo i wiekopomne niszczycielstwo. I tak to będzie, zapamiętajcie… choć i tak wiem wiem, że to głos wołającego na pustyni… ile to już razy…

 

Andrzej Walter

Wykorzystanie zdjęć lub tekstów bez zgody autora zabronione

Projekt i realizacja: agencja interaktywna futuresystems.pl