Taki temat – współczesna poezja polska. Temat karkołomny. Temat,
którego nie ma. A nie ma go, choć poezja jest. Tylko, czy to jest jeszcze poezja? A może, zamiast chwytać się tematu „współczesnej”, najpierw chwyćmy się tematu „poezja” – bez „upiększania” współczesnością, której … no właśnie, której nie ma. Nas bowiem może nie ma. Żyjemy, ale co to za życie. W kieracie życia postmodernistycznych upojeń i oparów, być może popłuczyn. Demokracja? Alienacja? Przecież mamy to wszystko w dupie. Wisi nam i powiewa. Na wietrze historii. Poezja? Dla kogo, przez kogo, po co? Czym jest dziś poezja?
To jak z Bogiem. Nie wiemy czym Bóg jest. Wiemy, czym nie jest, a nie jest wszystkim, co znamy. Tak samo z poezją. No, nie jest prozą. Może jest kondensacją słowa w jego sensie, wyrazie i znaczeniu? Z tarczą metafory. Jak z tarczą sztuki, piękna, zachwytu – komu jeszcze pozostał luksus … zachwycania się? Zastanówmy się…
Poezja.
Wypadkowa – dużej wrażliwości; – umiejętności czytania i pisania; – składania słów dla emanacji sensów, uczuć i stanów; – potrzeby zatrzymania się w biegu… wypadkowa konieczności?
Czym jest dziś poezja?
A może jest wszystkim? Jakimś Całokształtem tego „co warto…” … pojadę Stedem
„Zwalić by można się z nóg
Co rusz,
Co krok.
Co noc,
To szloch
I rozpacz.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto…
Raczej nie warto.
Nie, nie – nie warto.
Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.
Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto…
Nie, nie – nie warto.
Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń.
Na koń
I goń
Nieboskłon.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto…
Tak, tak – warto.
Bardzo to warto.
O, tak – to warto.
Jeszcze jak warto!”
O nie – nie wszystko jest poezja. Nie i kropka. Tyle, że wszystko jest dziś „nic”, a „nic” istnieje wskrzeszone dekadencją homo oeconomicus…
Myślę o tym … „wszystkim” pomiędzy Festiwalami – poznańskim i polanickim, pomiędzy śniadaniem a kolacją, pomiędzy jawą a snem, pomiędzy myślami. Te Festiwale – relikty przeszłości. Jeszcze są, odbywają się, karmią poezją i poetami. Bez czucia, bez publiczności, z coraz skromniejszym wsparciem.
Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto…
Tak, tak – warto.
Bardzo to warto.
O, tak – to warto.
Jeszcze jak warto!
I może by tak coś na koniec konstruktywnie. Konstrukcja dziś bowiem przekroczyła samą siebie. Konstruuje nowe byty, nowe potrzeby, nowe modele spędzania wolnego czasu, nowego człowieka – bez słów. Słowa służą tylko opisowi stanu, zredukowały się do dopełnienia obrazków. Utraciły szlachectwo. A poezja?
A niech tam. Piszmy ją sobie. Czytajmy. Intymnie, cicho, w zagajnikach solidarności twórców, nad małą albo dużą wódką, nad wodami słów, na mieliznach czytelnika, na pustyni odbiorcy. Na przekór. Oto sztuka XXI wieku… płynąć „pod prąd”.
I wyłączyć prąd.